30.54
Historia
Czarne
Był dwór, nie ma dworu.
Reforma rolna w Polsce
30,54 zł
Cena rekomendowana: 44,90 zł
Cena okładkowa/rekomendowana przez wydawcę/producenta.
Produkt chwilowo niedostępny
Powiadom o dostępności
Kup teraz,Zapłać za 30 dni
Opis
Reforma rolna, czyli wywłaszczenie wielkich właścicieli ziemskich i przekazanie części ziemi chłopom, przeprowadzona latach 1944–1945 to jedno z najsłabiej zbadanych wydarzeń w powojennej historii Polski.
W czasach PRL próbowano przede wszystkim udowodnić, jak bardzo polepszyła sytuację chłopów i robotników rolnych. Po 1989 roku ukazały się liczne wspomnienia ziemian, opisujące proces wywłaszczenia, a publikacje dotyczące wsi skupiły się na okresie późniejszym, zwłaszcza na chłopskim oporze wobec kolektywizacji i na społecznych konsekwencjach funkcjonowania PGR-ów.
Książka Anny Wylegały wypełnia tę lukę i wpisuje się w obecny trend szerszego zainteresowania historią przez pryzmat losów zwykłych ludzi. Odpowiada na pytanie, jakim doświadczeniem była reforma rolna dla poszkodowanych, czyli ziemian, dla tych, którzy z niej skorzystali, a zatem służby folwarcznej i bezrolnych chłopów, a także rzeszy mniej lub bardziej zaangażowanych świadków.
Autorka przygląda się również konkretnym miejscom i społecznościom: dworom, które po 1945 roku zamieniono na biura spółdzielni, mieszkania dla kierowników PGR-ów, przedszkola, świetlice, domy dziecka i ośrodki zdrowia; wsiom, w których na skutek podziału pańskiej ziemi zmieniła się struktura przestrzenna, hierarchia społeczna, tradycje i życie codzienne.
Jest to również opowieść o tym, jaka jest pamięć o reformie – wśród potomków chłopów i potomków ziemian, jakie są współczesne postawy wobec dawnego dworskiego i ziemiańskiego dziedzictwa oraz jak funkcjonuje dzisiaj podworska przestrzeń.
W czasach PRL próbowano przede wszystkim udowodnić, jak bardzo polepszyła sytuację chłopów i robotników rolnych. Po 1989 roku ukazały się liczne wspomnienia ziemian, opisujące proces wywłaszczenia, a publikacje dotyczące wsi skupiły się na okresie późniejszym, zwłaszcza na chłopskim oporze wobec kolektywizacji i na społecznych konsekwencjach funkcjonowania PGR-ów.
Książka Anny Wylegały wypełnia tę lukę i wpisuje się w obecny trend szerszego zainteresowania historią przez pryzmat losów zwykłych ludzi. Odpowiada na pytanie, jakim doświadczeniem była reforma rolna dla poszkodowanych, czyli ziemian, dla tych, którzy z niej skorzystali, a zatem służby folwarcznej i bezrolnych chłopów, a także rzeszy mniej lub bardziej zaangażowanych świadków.
Autorka przygląda się również konkretnym miejscom i społecznościom: dworom, które po 1945 roku zamieniono na biura spółdzielni, mieszkania dla kierowników PGR-ów, przedszkola, świetlice, domy dziecka i ośrodki zdrowia; wsiom, w których na skutek podziału pańskiej ziemi zmieniła się struktura przestrzenna, hierarchia społeczna, tradycje i życie codzienne.
Jest to również opowieść o tym, jaka jest pamięć o reformie – wśród potomków chłopów i potomków ziemian, jakie są współczesne postawy wobec dawnego dworskiego i ziemiańskiego dziedzictwa oraz jak funkcjonuje dzisiaj podworska przestrzeń.
Szczegóły
Tytuł
Był dwór, nie ma dworu.
Podtytuł
Reforma rolna w Polsce
Autor
Wydawnictwo
Seria
Rok wydania
2021
Oprawa
Miękka
Ilość stron
392
Format
15.0x23.0cm
Języki
polski
ISBN
9788381913539
Rodzaj
Książka
Stan
Nowy
EAN
9788381913539
Data premiery
2021-11-10
Dodałeś produkt do koszyka
Był dwór, nie ma dworu.
30,54 zł
Recenzje
Autorka odkrywczo zrywa z niekwestionowanym dotąd poglądem o istnieniu na polskiej wsi inteligencji wiejskiej. Stanowczo przeciwstawia ziemiaństwo - inteligencji miejskiej. Chociaż samo ziemiaństwo twierdziło, że zasadniczą część polskiej inteligencji okresu międzywojennego stanowiło właśnie ziemiaństwo - ale nie każdy ziemianin zaliczał się do inteligencji (autorka nie dotarła do takich opracowań jak np. Ziemiaństwo w pracy społecznej: praca zbiorowa pod kier. Stanisława Miklaszewskiego, Rada Naczelna Organizacji Ziemiańskich, Warszawa 1929). Widać dwory jako ostoja kultury, tradycji, patriotyzmu (co autorka sama podkreśla) - nie były inteligenckie. Pewnie nie zmieniał tego również fakt, że bogaci chłopi, np. gburowie, posyłali swoje dzieci do tych samych szkół, do których posyłało je ziemiaństwo, a każdego roku uczelnie wyższe, nie tylko rolnicze (pod zaborami i w Polsce) kończyło setki ziemian. Ziemiańska "praca u podstaw", zakładanie bibliotek, szkół, szpitali? To też nie inteligenckie zajęcie. Skoro na wsi w latach 30-tych XX w. mieszkało 75% społeczeństwa, to w miastach już chyba tylko inteligencja zamieszkiwała... Gdzie tam robotnicy, bezrobotni, drobnomieszczaństwo, wszelkiej maści wytwórcy i rzemieślnicy bez wyższego wykształcenia... Gdzie tam ojciec Prusa - dworski ekonom, gdzie tam rodzice Orzeszkowej, którzy wydzierżawili swój majątek... Prus i Orzeszkowa - może tak, ale wpierw musieli się wykorzenić - z tych braków inteligencji wiejskiej. Gdzie tam ojciec Żeromskiego - dzierżawca folwarków... Widać jak się było ze wsi, to się było "ze wsi". Bo może i racja, że "człowiek ze wsi wyjdzie, ale wieś z człowieka, to już nie". Z drugiej strony wystarczy wyjechać z Warszawy, Poznania, Wrocławia, Gdańska itd. do okolicznych miejscowości - popracować tam trochę z ludźmi i od razu widać, że praca jest zupełnie inna - inny poziom człowieka. Może i globalna wioska, ale różnica jest i dzisiaj wyraźna - oczywiście in plus dla małych miejscowości - jakby "wieś" wyjechała do miasta, a "miasto" znalazło się na wsi. Może tego zabrakło autorce (tj. przestrzeni, zieleni i naturalności).